sobota, 29 grudnia 2007

heh

Wczoraj mialam wene i zaczelam pisac opowiadanie. Dobrze mi szlo. Potem poszlam spac a moj maz skasowal je przypadkiem.

Rozumiem. Zdarza sie. Ale czemu nie moze powiedziec "przepraszam" tyko mowi: "to twoja wina"

piątek, 28 grudnia 2007

heh

Nie mam czasu pisac, nie mam czasu czytac, nie mam czasu zyc.
A byloby o czym pisac.
Wsiąkłam we wspomnienia penetrujac portal nasza-klasa.pl
Nie pamietalam juz, ze mam tylu bylych, ktorych losy sa dla mnie bardzo ciekawe. Przeprosilam kilka osob, ktore nie pamietaly juz tego co zrobilam, zostalam przeproszona przez kilka osob za cos o czym ja juz zapomnialam. Pogadalam w koncu z przystojniakiem z 3 d i dowiedzialam sie czemu mi nie wychodzilo podrywanie go. Dowiedzialam sie, ze nasz szkolny playboy faktycznie byl niesmialym chlopcem hehe No i odnowilam kilka bardzo ciekawych znajomosci, a kilka innych kiedys pospiesznie zakonczonych z satysfakcja uznalam za slusznie podjete decyzje.

Odnalazla mnie tez Anna Boguslaw ktora zwykla sie podpisywac Ann :> Jak juz ustalilysmy to daleka kuzynka mojego meza, co nie zmienia faktu ze czlowiek dziwnie sie czuje piszac sam do siebie ;-)

A zawodowo- przekroczylam wszelkie swoje oczekiwania. Mam pracy zdecydowanie wiecej niz czasu, wszscy mnie uwielbiaja i dzwonia do mnie z gratulacjami po kazdej udanej partii tortow :) Nie moglam trafic na lepszy zawod :)

Dzieci przechodza ludzie pojecie. Nie dzialaja na nie zadne metody wychowawcze. Rece opadaja. Maz sprowadzil do domu dwa wredne siersciuchy, ktore robia mi dodatkowy balagan. Naprawde chcialabym pisac, ale nie mam sily :)

wtorek, 27 listopada 2007

no jakos tak wyszlo

Jakos tak wyszlo, ze milcze i milcze, ale pora chyba przerwac to milczenie. Dzis robilam tort w ksztalcie poduszeczki z korona. Nie moglam zrobic dobrego zdjecia, bo juz nie bylo dziennego swiatla, ale dodam takie jakie mam. Tortowy interes idzie ostro do przodu. Teraz tez pierniczki sprzedaja sie dobrze:
http://swiatecznepierniki.blogspot.com/
Serwuje je takze z wysylka poczta do dowolnego zakatka swiata, wiec tym bardziej ciesza sie zainteresowaniem :)


Poza tym zapisalam sie na portal www.nasza-klasa.pl i oddaje sie tam bestroskiemu flirtowaniu z przystojniakami z 3a i 3d :) To dopiero jest zabawa :)

Odezwe sie, ale strasznie zapracowana jestem. Nie mam czasu pisac zwyczajnie :)

wtorek, 6 listopada 2007

przerabany dzien

Mam dzis przerabane. Tak naprawde przerabane i nie mam nawet z kim pogadac o tym. Dlaczego ta jedna rzecz nie moglaby mnie akurat ominac...
heh.

Jesli ktokolwiek tam mysli o mnie, to niech trzyma kciuki, zebym sie wziela w garsc.

Acha, jak juz tak to jeszcze dodam, ze prawa jazdy nie zdalam, ale znow sprobuje.

niedziela, 28 października 2007

dzis czytajac najnowsze futerkowce

Przypomnial mi sie Macka rycerz Chaosu na swym rumaku o wiele mowiacym imieniu Prędki :)

taka tam notka z uzdrowiskowego letargu


Jestesmy w Iwoniczu Zdroju od tygodnia juz.
Pojechalismy na wyjazdowy kurs prawa jazdy.
Nie wiem, czy cos z tego bedzie, jak chodzi o prawo jazdy, ale napeno jest to ciekawe doswiadczenie. Pobyc z w wlasnym mezem 2 tygodnie sam na sam :)
Po 10 latach to jest az dziwne :)

Jezdzimy po pogaorkach, jemy w stolowce naszego pensjonatu i zastanawiamy sie nad naszym zyciem.



Napisalam z nudow listy do wszystkich ktorych adresy moglam sobie przypomniec. Przekonalam sie co kto mial mi do powiedzenia.
Obejrzalam nowy odcinek Ekipy dostany cudem w tutejszym kiosku.
Poszlam do jaskini solnej po oddychac jodowanym powietrzem.
Nie zmusialam sie do odwiedzenia silowni, choc trzy razy zmierzalam juz w tamtym kierunku.
Oddawalam sie leniwemu lezeniu na fotlu masujacym utwierdzajac sie w przekonaniu, ze musze cos takiego zdobyc na wlasnosc...
Myslalam o tym jak najpewniej inwestowac swoje pieniadze.
Odbieralam telefony z prosbami o rady w sprawie wlasnorecznie pieczonych tortow.
Dowiedzialam sie, ze rpg-pl powiekszy sie o kolejna mala dziewczynke.
Usilowalam dwa razy bez skutecznie pojsc na poranna gimnastyke.
Podjadalam paniom z wczasow odchudzajacyh dietetyczne zarcie, kiedy one podjadaly nam jajka w majonezie.
Pobluzgalam sie z instruktorem jazdy, zostalam nazwana smarkula i gowniara i wciaz nie wiem jak to sie stalo, ze dalam sie wciagnac w ta cala pyskowke jak za czasow wczesnej podstawowki.
Napisalam mase pocztowek dla dzieci.
Wychodzac na spacer delektowalam sie tym, ze oddajac klucz w recepcji moglam powiedziec: niech ktos tam wpadnie i posprzata.
Odwiedzilam urocze male zrodlko zwane Bełkotką, dla ktorego warto odwiedzic Iwonicz Zdroj. Posluchalam jak Belkotka belkocze, co bylo naprawde zabawne i zalowalam troche ze nie ma z nami dzieci, zeby tez mogly tego posluchac.
Zjadlam lody na uroczym drewnianym tarasiku tutejszej kawiarenki.
W drugiej grzalismy sie prz kominku pijac kawe.
Odwiedzilismy pijalnie wod i nie zdecydowali sie na napicie sie zadnej z nich...

Jednym slowem leniwie przelewamy czas przez palce w uzdrowiskowym letargu.
Czas plynie tu tak wolno tak szybko za razem.

Napisze cos wiecej jak wroce.

sobota, 20 października 2007

lisek :)

Robilam tort na wzor dziecinnego obrazka :)

piątek, 19 października 2007

paskudny dzien...

Mam paskudny dzien.
Wszystko sie nie udaje, wszystko leci mi z rak.
Zmarnowalam dzis wiecej surowcow niz przez ostatnie pol roku.

Jest mi tak cholernie zle i nie ma mnie kto przytulic.
Meza nie ma.
Nawet telefonu nie odbiera.

Tak cholernie bym sie chciala przytulic do kogos i uslyszec
"Nie martw sie, bedzie dobrze. Dasz rade"

Latwo sie jest poryczec w taki dzien.
Trudniej sie pozbierac.

Ide skonczyc to co musi byc skonczone.

wtorek, 16 października 2007

wybory

Sluchalam debat coraz bardziej zdruzgotana wyborem, ktorego bede musiala dokonac..
Jak mozna wybrac pomiedzy tymi, ktorzy mowia o zrobieniu tego co popierasz, lecz nigdy nie beda mieli dosc jaj by to faktycznie zrobic, a tymi, ktorym wierzysz w dotrzymanie obietnic tyle ze ich obietnice sa twoim sennym koszmarem.

Rzucalam sie i miotalam miedzy kandydatami, ktorzy byli dla mnie tak samo obcy, zmienialam zdanie kilka razy na dzien i czulam coraz wieksza przed wyborcza panike.

A dzis. Dzis wszystko stalo sie proste:
http://www.rmf.fm/fakty/?id=124371&temat=101

Moj kandydat idelany :)
Juz nie zmienie zdania.

niedziela, 14 października 2007

niedziela, 7 października 2007

radio gra

Kiedyś bardzo dawno temu, jeszcze gdy mieszkałam w małej wiosce znanej pod nic nie przesadzoną nazwą Samoklęski, w małej rozlatującej się chałupce, pozbawiona kontaktu ze światem wyprosiłam od mojej mamy możliwość zagospodarowania sobie jako mój pokój małego pomieszczenia gospodarczego, bez najmniejszego nawet okna. Tam właśnie w długie zimowe wieczory rozpalałam ogień w piecu i po ciemku przy lekkim, migoczącym blasku płomieni pełgających po ścianach i suficie, leżałam na łóżku słuchając nocnych audycji w trójce i zalewałam się łzami z powodu niezmierzonego wprost bólu egzystencjalnego, oraz niemożności zobaczenia w najbliższym czasie, czyiś miodowych oczu...
Nocne audycje w radiu zawsze mi przypominały o tych oczach, a to przez to, że ich właściciel nadawał w eter swe nie legalne audycje, które jednak nie docierały wtedy ku mej rozpaczy do zapyziałej wioski w której mieszkałam.
I dałabym sobie wtedy palce poucinać, żeby w te długie zimowe wieczory, kiedy nie miałam szans spotkać Go nad wodą, móc słuchać w radiu Jego głosu cokolwiek by mówił...

Już wam chyba kiedyś opowiadałam o tym, jak się spotkaliśmy po latach i jak sie okazało, że jego audycje były nadawane jeszcze długie lata i objęły zasięgiem nie tylko moją małą wioskę, ale też różne okoliczne wsie i miasteczka.

A teraz, teraz można powiedzieć, że moje marzenie się spełniło.
Co tam, że o jakieś 12 lat za późno....
Dobra strona jest taka, że nie muszę sobie ucinać palców :)

Radio Rebelia powraca na antenę, zupełnie niezależne i zupełnie legalne tym razem, a Ja poczułam się przez chwilę znów jak ta 15 latka czekająca niecierpliwie na wielką inaugurację, która odbędzie sie 8 listopada o 19:49.

I na pewno jeszcze będę o tym mówiła, gdy termin będzie bliższy...

wtorek, 2 października 2007

Lato, lato i po lecie.

Zima idzie.
Nowe odcinki wszystkich seriali, które zwykłam oglądać zalały mnie falą, której nie jestem w stanie ogarnąć.
Pierwszy raz od nie wiem jak dawna, nie wiem po prostu od czego zacząć.
Oddałam swój wypasiony puder do opalonej cery Basi, która właśnie powróciła z trzy tygodniowego pobytu we Włoszech, a ja wróciłam do swojego jasnego podkładu.
Włosy jak zawsze zima czarne.
Tym razem czerń fioletowa.
Przynajmniej do czasu aż ostatnie resztki opalenizny nie zniknął.

A ja jak zawsze w jesienno-zimowych nastrojach zaczęłam sentymentalnie oglądać się wstecz.
Zapisałam się do portalu nasza-klasa.pl i odnalazłam znów kilka osób zagubionych podczas moich licznych przeprowadzek.
Niestety trochę powiało smutkiem i nędzą.
Niemal wszyscy coś warci ludzie siedzą na emigracji, albo zamierzają wyjechać niebawem...
I wciąż mam w pamięci jak koledzy martwili sie o mnie, że wagaruję, imprezuję, romansuję tylko do szkoły chodzić mi się nie chce.
Wszyscy sie martwili.
Pokończyli studia.
A teraz ja martwię się o nich, kiedy tyrają jako siła robocza w zagramanicznych fabrykach.
To nie jest sprawiedliwe.
Przecież mieli racje.
To mi nie powinno sie bylo udac.


A żeby nie kończyć tym ponurym nastrojem- Nowa twarz kaszy manny:

niedziela, 30 września 2007

Moja slawa rosnie

Dzis zapukala do nas jedna z naszych mlodocianych sasiadek i oznajmila mi, ze jutro konczy 7 lat i zaprasza na urodziny moje dzieci wszystkie i chce tort z W.I.T.C.H.- a konkretnie z Hay Lin jesli mozna.

Ano mozna, mozana :) hehe

Szkoda, ze nie widzieliscie zaskoczonej miny jej mamy, ktora akurat wyjrzala z mieszkania i zobaczyla jak jej corka sobie zaradnie zorganizowala przyjecie urodzinowe hehe.

PS. I jeszcze jedno...
Zdedydowalam sie.
Zrobie to.
Otworze swoja cukiernie.
Juz niedlugo.
Zaraz po tym, jak wydam ksiezke.
I bedzie to najbardziej szalona rzecz jaka zrobilam w zyciu.
Bardziej szalona niz skoczenie na gleboka wode, gdy nie potrafilam plywac.
Bardziej szalona, niz jechanie stopem przez pol Polski, zeby zobaczyc kogos, kogo widzialam tylko raz w zyciu.
Bardziej szalonego niz pokazanie nagich piersi w centrum Warszawy.
Bardziej szalonego niz to co kiedykolwiek zrobilam.

A jednak nie bedzie to tak glupie.
Mam taka nadzieje przynajmniej...

czwartek, 27 września 2007

nianka od elektronicznego stworzenia.

Alicja kazala sobie kupic tamagotchi.
Bardzo dlugo chodzila i prosila mnie o to, az udalo jej sie popelnic tyle dobrych uczynkow, ze musialam poprostu sie zgodzic.
Kupilam tego nieszczesnego wirtualnego ktosia zamknietego w malym czerwonym pudelku i wtedy okazalo sie, ze w przedszkolu jest wprowadzony calkowity zakaz przynoszenia tych wirtualnych zwierzat.

I tak wlasnie, zmuszona placzem i szantazem zostalam nianka dla mlodej pandy o znajomo brzmiacym imieniu Hermiona i nieco zaskakujacym nazwisku Klatka.

Ale jak czlowiek moze odmowic, kiedy dziecko zalewajac sie lzami mowi: Mamo, pani nie pozwolila mi jej przyniesc do przedszkola, ale jak ja go nie bede karmic i sie nia opiekowac to ona zachoruje, albo ucieknie, albo mi zdechnie!!! musisz sie nia zajac!

heh. Na szczescie o 9 idzie sobie spac i spi cala noc :>

niedziela, 23 września 2007

heh caly tydzien nie pisalam nic, bo...

znów pracowity weekend za mną...
tym razem tortów było 15.
Po prostu jestem tak padnięta, ze nie mam nawet sil relacjonować :)

Zrobilam mase tortow, mozna je podziwiac w tortowej galerii... jednej i drugiej. Byl tort w ksztalcie myszki komputerowej i slubny tort ze sloniami i jeszcze ze zlotymi penisami i taki z jednym, ale za to czerwonym jak cegla :) Bylo mase dziwnych zamowien, wszystkie zdarzylam zrealizowac na czas, ale...

Byla tez pierwsza wpadka.
Pani nie odbierala swojego tortu sama, tylko przyslala po niego kogos, a kiedy zobaczyla juz w domu tort zadzwonila, zeby mi powiedziec, ze bardzo jest zawiedziona i tort jej sie bardzo nie podoba i ze mowila mi, ze to dla dziecka i ze ma byc ozdobny a on jest pusty i ma za malo rozyczek i perelek i zadnych falbanek!@##!!!

Tak wiec pani okazala mi zdecydowana dezaprobate.
Coz... powiedzialam, ze bardzo mi przykro, ze nie odpowiadal jej gustom, ale ze nie do konca rozumiem jej zastrzezenia i nie moge sie z nimi zgodzic.
tu zdjecie tortu, ktory wzbudzil tyle negatywnyuch emocji:

Rozumiecie o co chodzilo?

Na zdjeciu tego nie widac, ale suknia cala jest w srebrnym brokacie jeszcze, ale czemu do cholery nie ma falbanek, skoro pani mowila, ze to dla dziecka????

poniedziałek, 17 września 2007

narzedzia pracy

Pracowity weekend za mną.
W dwa dni musiałam zrobić 12 tortów. W tym dwa zamowiono na sobotę dopiero w piątek.

Ale i tak było fajnie, efekty były zadowalające, ludzie znów zachwycali sie smakiem, dostałam relacje od przyjaciółki ze ślubu jak każde kolejne piętro było coraz smaczniejsze i choć wszyscy byli już najedzeni po obiedzie pożarli calutki tort :)
Zawsze milo jest słuchać takich rzeczy :)
I kiedy zmęczona po całym dniu zbierałam narzędzia swojej pracy pomyślałam, ze sporo sie tego zebrało, przez ostatnie tygodnie...

wtorek, 11 września 2007

Empatia mojej corki

Zuzanna ostatnio zostaje ze mną sama w domu, w czasie gdy inne dzieci są w przedszkolu. Dzięki temu mogę sobie lepiej obserwować jej reakcje i zachowania. Ponieważ nie toleruję za dobrze oglądania w kołko tych samych bajek kiedy Zuzanna jak codziennie ogląda "tęczowe rybki" puszczam jej dźwięk na słuchawkach. Dzięki temu zaobserwowałam jak to dziecko zawsze komentuje akcje każdej z bajek :)
Zuzanna mianowicie przemawia do postaci z ekranu :)

I mówi im na przykład tak:
"Rybki! hej, słyszycie mnie? Słyszycie? Tam, nie płyńcie bo tam mieszka ten zły!"
a po chwili już bardziej zrezygnowana:
"Jak zwykle mnie nie słuchacie i zawsze jest potem to samo" (westchnienie)
i już takim pocieszającym milmy tonem:
"Dobra i tak was uratują"

:)

A dziś oglądała bajkę i nagle wybucha śmiechem i bijać brawo krzyczy: "haha! Brawo! Brawo dla tego psa!"

Strasznie śmiesznie się tego słucha :) A swoją drogą to takie milutkie, grzeczne dziecko jest :) heh :)

komiks mojego brata

http://sinuscamera.blogspot.com/search/label/Pustynna%20Opowie%C5%9B%C4%87

Moj brat bedzie wydawal komiks. Kto moze, niech mu tam klinknie na ankiete jak ma to zrobic :)

Mialam pisac o kolczykach

Miałam pisać o kolczykach, które zrobiła Evva i które to kolczyki bardzo pasują mi do dwóch moich fajnych bluzek, do których dotychczas nie pasowały mi żadne kolczyki. Wszyscy zapewne wiedza jak poważnie traktuję sprawę swoich licznych kolczyków i ich dopasowania do swoich ulubionych ubrań, ale wczoraj zdarzyło się coś innego.
Pamiętacie może sąsiadkę z góry?
Tę sąsiadkę, która zawsze wzywała policje z powodu naszych imprez, a później w cudowny sposób zmieniła się na lepsze i była dłuższy czas miła, aż tak mila, że przychodziła i sugerowała, że przepisze na mnie swoje mieszkanie, bo nie ma go komu przepisać, a później z znienacka napisała zamiast tego donos do spółdzielni, żeby zabroniono moim dzieciom bawić się w moim ogrodku, bo robią hałas?
No wiec byłam od jakiegoś czasu zła na nią, zwłaszcza, że jej skarga była całkowicie bez postawna, gdyż żadne prawo spółdzielni nie zabrania dzieciom bawić się w ogródku, nawet jeśli robią trochę hałasu. A ona przecież dostała do mnie numer na komórkę, żeby mogła dzwonić jak przeszkadzają jej za bardzo, a zamiast dzwonić napisała donos, choć ja zawsze, ale to zawsze reagowałam milo na jej prośby, żeby były ciszej i pilnowałam tego... Wiec byłam zła na nią.

A wczoraj, ona puka do mnie z niepewnym uśmiechem na twarzy i mówi, że potrzebuje mojej pomocy, bo zatrzasnęła sobie klucze i musi wejść przez okno i czy mogłaby postawić drabinę w moim ogródko. Wiec mowie, ze oczywiście i wpuszczam ją do siebie, bo jakoś nie umiem się za długo gniewać na ludzi, którzy czegoś potrzebują i ładnie proszą.

No i weszła z mojego ogródka do swojego mieszkania po drabinie, a za jakieś pól godziny przyszła do nas i przyniosła wielką kiść winogron ozdobioną wielka kokarda i podziękowała.

Czy ludzie nie są dziwni?
Po co ona pisze na mnie donosy do spółdzielni, jeśli mnie lubi?
A jeśli mnie nie lubi, to po co chce mi przepisać swoje mieszkanie?
Nie mogę tego zrozumieć.

niedziela, 9 września 2007

:)

Stala sie ostatnio rzecz ciekawa, zabawna i dziwna.
O 7 rano zadzwonil telefon. Ktos pytal czy umiem "naprawic" tort ktory zamowiono w cukierni, a ktory cukiernia zrobila zle.
No umiem, a co bym miala nie umiec, ale pytam sie na kiedy, a oni mowia, ze na juz. Wiec powiedzialam, zeby go do mnie przywiesc. No i naprawilam.
A przy okazji wdalam sie w rozmowe z panem ktory go przywiozl, a on opowiedzial mi o tym, ze ma na Marszalkowskiej sklep z prawdziwym jedzeniem, sprowadza tam wiejskie wedliny, sery, domowe wypieki i takie rozne inne rzeczy, ktore ludzie teraz chetnie kupuja, kiedy zalewa nas fala sztucznego zarcia.

I zapytal mnie, czy nie chcialabym piec dla niego ciast domowych :) Pewnie, ze bym chciala. Musze jutro zadzwonic do tego sanepidu i zapytac co musze zrobic, zeby mi dali legalnie piec ciasta.

A tu małe PRZED i PO

piątek, 7 września 2007

Pory Roku

Jeszcze niedawno ładnie mi było w pomarańczowych i zielonych barwach, jeszcze niedawno dobrze się czułam w brązach...
Teraz przyszła pora fioletów, a już niebawem dobrze mi będzie jedynie w bladym różu i czerni...
Zima idzie. Pora przefarbować włosy na czarno i kupić jasny podkład.

Takie to kobiece pory roku są...
heh.














czwartek, 6 września 2007

Miało, nie być więcej o mężu, ale...

Mój mąż, dzisiaj robiąc porządki w przedpokoju powiedział: "zniosę do piwnicy niepotrzebne buty, bo się tu zrobił bałagan..."
Zachwyciłam się w pierwszej chwili tą inicjatywą małżonka, ale nie na długo bo w następnej chwili usłyszałam:
"No dobrze, wybierz sobie trzy pary butów, które używasz, a resztę pakuję do wyniesienia"

Dłuższą chwilę tłumaczyłam mu, że absolutnie nie ma możliwości poradzenia sobie z 3 parami butów będąc kobietą, ale nie docierało to do niego. kazał mi zadzwonić do koleżanek i zapytać ile mają par butów.

Na szczęście koleżanki mnie nie zawiodły.
"Ja? jakieś 15 par", "Ja mam mało, tak z 10-12 par tylko"

Wiec postanowił na własnął rękę znaleźć kobietę, która nie przywiązuje wagi do takich kobiecych pierdół, ale się nie udało... Dobrze, że nie pomyślał o mojej mamie. Ona na pewno ma mniej niż 3 pary butów :>
Jednak radykalne, katolickie wychowanie potrafi zostawić piętno na całe życie...

W rezultacie zniosłam do piwnicy letnie buty i zostało mi siedem par tylko :) No i dwie pary ukryte w szafie ale ciii...

A jak się ma sześć lat, to trzeba sobie radzić tak:

niedziela, 2 września 2007

czwartek, 30 sierpnia 2007

wieczor paniennski :)

Właśnie wróciłam z wieczoru panieńskiego. Tak sobie myślę, ze to był pierwszy wieczór panieński na jakim w życiu byłam :)
















Czasem żałuję, że nie zrobiłam sobie wieczoru panieńskiego :)
Wtedy wydawało mi sie to głupie :)
Nie wiem czemu :)
Pamiętam, że Yae chciał robić striptiz :)
No, ale było minęło :)
Mój wieczór panieński na pewno nie byłby taki grzeczny :)
Udało nam sie ustalić, że wszystko przez to, że za świadka wzięłam sobie faceta :)
I wiecie co?
Tego akurat nie żałuje :))

I jeszcze coś tak podejrzewam, że brak wieczoru panieńskiego miał coś wspólnego z tym, że nie przyjaźniłam się wtedy z żadnymi dziewczynami :>>

Dzisiejsza impreza, choć bardzo grzeczna była szalenie miła :)

Wczoraj impreza, dzisiaj impreza jutro impreza heh...
Przypominały mi sie stare czasy, kiedy każdy dzień w tygodniu, to był nowy powód do tego, żeby pójść zaszaleć :)

Coś zaczęłam przeczuwać, że życie zaczyna się po trzydziestce :)
I dobrze :)

środa, 29 sierpnia 2007

A dzień zaczynał się normalnie...

Dzień zaczynał się normalnie, czyli spamem o wiadrach z nierdzewnej stali, a jak się skończył?
Poważnymi przemyśleniami o tym co w życiu ważne, a stało się to tak, że do mojej siostry zadzwonił telefon i dowiedziała się, że jej bardzo sławna koleżanka ma dla niej dwie wejściówki na pokaz mody kolekcji jesień- zima Orsaya w którym bierze udział.
No więc kogo mogła zabrać na coś takiego moja siostra?
Oczywiście mnie :)



Dobrych kilka godzin spędziłyśmy przed lustrem strojąc się i przymierzając sukienki, dzieci zostawiłyśmy z moim mężem i pojechałyśmy się spotkać z kiedyś szaloną a dziś bardzo sławną przyjaciółką mojej siostry.













Właśnie wróciłam i muszę wam powiedzieć, że czuję się dziwnie...
Ci wszyscy sławni ludzie tak strasznie spragnieni zwykłych spraw.
Jak można żyć w takim biegu?

Jeszcze raz utwierdziłam się w słuszności swego wyboru.
Dobrze jest nie chcieć już być projektantką.
Nie musieć się lansować.
Taki lans to cholernie ciężka praca jednak...

Torty są fajne :)

dzien jak codzien

Dzis rano w swojej skrzynce znalazlam spam. Nie bylo by w tym moze nic dziwnego, gdyby nie to, ze spam dotyczyl wyprzedazy STALOWYCH WIADER. heh to juz chyba wolalam jak mi reklamowali viagre :>

Robilam dzis tort w ksztalcie boiska, wszystki sie nie udawalo. Ostatecznie wyszedl i pani byla zadowolona, wiec chyba mozna powiedziec, ze dobrze?
Siostra mowi, ze podziwia moj spokoj, kiedy wszystko sie mi rozpada i rozsypuje.

Cos w tym jest. Niepowodzenia mnie nie przerazaja. Mozliwe, ze roztrzaskanie altanki z lukru bylo nieco przerazajace. Ale przeciez wzielam sie w garsc i zrobilam druga. Prawda?

niedziela, 26 sierpnia 2007

zakrecony dzien


Wczoraj miałam do zrobienia 5 tortów, a potem ognisko z przyjaciółmi, którego w żadnym razie nie zamierzałam opuścić.
Wczorajsza noc była więc małym maratonem pieczenia i składania tortów, który niefortunnie zakończył się tym, ze altanka z lukru, którą przygotowałam dwa miesiące wcześniej i która stała sobie grzecznie na półce w kuchni przez moją nieuwagę została roztrzaskana w drobny mak. Była godzina druga w nocy, a ja zostałam bez ozdoby, która miała stanąć na szczycie tortu weselnego, który miałam oddać następnego dnia.

Nie muszę chyba mówić, ze popisowo sie poryczałam i załamałam, ale co ciekawe mój mąż stanął na wysokości zadania i pocieszył mnie, a także doradził, żeby zamiast płakać, po prostu zrobić nową. Nie jest to wcale takie proste bo lukier musi schnąć ponad dobę jeśli ma być być taki jak należy i w życiu bym nie dała rady tego zrobić, niemniej jego stanowcza postawa zmusiła mnie do opamiętania i nową altankę zrobiłam z białej czekolady.

Pięć tortów. Jakoś dałam rade. Zdążyłam na ognisko. Nie padłam wcale pierwsza :) Nie było tak źle. Ciekawe czy tort sie im spodobał. Oddawałam go kelnerom w restauracji i teraz będę musiała poczekać na informacje o tym :)

Dzieci sprzedaliśmy babci na noc. Dawno tak świetnie się nie bawiłam :)))

piątek, 24 sierpnia 2007

Penis jest dobry na wszystko :>

Dzis robilam te trzy torty. Dobrze, ze moja siostra zauwazyla, bo pomylily mi sie dedykacje... I pewna konczaca 30 lat Pani dostalaby tort z wielkim czarnym penisem i napisem "zycie zaczyna sie po 30" co byloby moze zabawne, ale podejrzewam, ze nie bez powodu kolezanki zamowily jej jednak serce z kwiatami :)

Co do fiacika z mloda para, to jak narazie byl jedyny tort przed robieniem ktorego mialam treme, ale udalo sie :) Jestem zadowolona.

Jutro jednak mam do zrobienia az 5 tortow, a wieczorem czeka mnie ognisko. Dobrze ze tesciowa zabiera dzieci na noc...

Nie sadzilam, ze kiedys to powiem.

heh. Ide piec biszkopty na jutro.

czwartek, 23 sierpnia 2007

kupilam kolczyki

Kilka dni temu pisałam o kolczykach z czarnych pereł i szafirów. No cóż...
Jakbym na to nie patrzyła są poza moim zasięgiem obecnie. A jednak kupiłam sobie dziś zupełnie inne kolczyki. K0lczyki z ametystami w misterniej srebrno-złotej oprawie. Człowiek, który je robi naprawę wie czym ucieszyć kobietę :)

Są piękne. Teraz tylko pozostaje zaczekać aż poczta dowiezie je do mnie.

Mam tyle zleceń, że nie nadążam z zamawianiem pudełek. dziś właśnie się zorientowałam, że brakuje mi kilku na najbliższe dni. Nie mam pojecia co zrobię.

Zamówiłam już 100 w potrzebnym mi wymiarze.
100 pudelek.
Tyle najmniej mogłam zamówić podając swoje wymiary. Nie bałam się "co ja zrobię z tyloma pudełkami???"

A dwunasto kilogramowy worek czekolady, powoli zaczyna się kończyć...
Jak to możliwe, że to dzieje sie tak szybko? Czasem mam wrażenie, że to jakiś głupi żart. Taka kpina z mojego głupiego pomysłu na zostanie cukiernikiem. I tylko pozostaje oddać hold wróżce, która jako jedyna widziała przede mną taką przyszłość. Co z tego, że nie zauważyła męża i co najmniej jednego z moich dzieci ;-) Ale ona pierwsza powiedziała, że zmienię zupełnie dziedzinę i zacznę robić coś całkiem innego i odniosę w tym sukces finansowy i satysfakcje zawodową.

A ja wtedy powiedziałam: Nie chcę zmieniać dziedziny. Chcę być projektantką! To mi sprawia największą radość i to w tym chce osiągać sukcesy!

Ale to nie była prawda :)
Sama nie wiedziałam czego chce :)

środa, 22 sierpnia 2007

osiagniecia medycyny

W morskich barwach i cała w stresie udałam się dziś do stomatologa usunąć ząb. Nie powiem, bałam się strasznie, ale postanowiłam być dzielna. W końcu matce trojga dzieci nie wypada bać się wyrwania zęba :)

Stomatolog okazał się całkiem młody, całkiem przystojny i całkiem sympatyczny, a także bardzo rozmowny, ale to nie było wcale, aż tak dziwne. Dziwne było natomiast to, że da się usunąć ząb całkowicie bezboleśnie.

Byłam przygotowana na wiele możliwości, ale raczej nie na taka...

Na dodatek, mój nowy ulubiony dentysta obiecał się podjąć leczenia zębów Maciejkowi, co już w ogóle mnie ucieszyło, a także zadeklarował gotowość potraktowania go "głupim jasiem" jakby nie chciał się zgodzić po dobroci.

Tak, zdecydowanie czasem dobrze być wybawioną z opresji przez mężczyznę. I jak to nie może być rycerz na białym koniu, to niech to będzie przynajmniej przystojny, młody stomatolog ;-)

poniedziałek, 20 sierpnia 2007

nie no....

Nie mogę się opędzić od pracy.
Chyba za wcześnie zaczęłam podliczać miesiąc bo dziś przyjęłam 4 zamówienia...
heh. Ciągle nie mam jeszcze wyczucia ile dziennie jestem wstanie zrobić. Biorę zamówienia, trzęsę się cała czy zdążę, potem robię i czuję, że mogłam spokojnie wziąć jeszcze coś. A czasem ledwo nadążam i w ostatniej chwili doklejam ostatnie kwiatki...

Ale nauczę się...
Na pewno się nauczę.
nauczę się na pewno też mówić: "Nie niestety nie mogę, bo już mam dość pracy, a kiedyś muszę też wyjść do kina przecież, albo poczytać."

Na razie bardzo mi to ciężko przychodzi....

Ale biorąc pod uwagę tempo wiem, że będę musiała się nauczyć odmawiać. Albo podnieść cenę, bo zaczyna mi brakować wolnych godzin w czasie doby.

Idę skończyć piękną suknię ślubną dla pięknej panny młodej. Zdecydowanie to ostatnie zlecenie na takie poważne szycie. To jednak jest potworny stres dla mnie :) Nawet kiedy panna młoda jest taka mila i w ogóle nie marudzi tylko sie zachwyca. Dziś mi sie śniło, że zrobiłam po każdej stronie inną liczbę dziurek do sznurowania i to wyszło na jaw w dniu ślubu dopiero...

chociaż ślubny tort też mnie stresuje, bo dziś mi się śniło, że panna młoda zadzwoniła i powiedziała, że zamiast 60 osób będzie jednak 20 i że chce mniejszy tort, a ja miałam tylko taką dużą paterę i nie miałam co zrobić z tym fantem... i to wszystko w jednym śnie.

Śluby wyzwalają koszmarne wizje. Nawet jeśli to nie nasze śluby...

Trzymajcie się panny młode :) Nie zazdroszczę. Choć dziś jak włożyłam na chwilę tę suknię, to coś mi w serduszku załomotało z zazdrości, że sobie sama takiej nie uszyłam...

heh kobiety :)

niedziela, 19 sierpnia 2007

Tak sobie mysle, ze...

Kilka ciężkich decyzji mam przed sobą. Było dużo rzeczy o których zwykle mówiłam: zrobię to jeśli będę mieć pieniądze. I teraz wygląda na to, że będę mieć pieniądze i muszę się zdecydować czy te rzeczy zrobić. I które?

I tak sobie myślę, że chociaż sobie obiecałam, że pieniądze będę odkładała na otworzenie prawdziwej cukierni to jednak jeszcze najpierw nim do tego dojdzie wydam tą swoją książkę o potworach. Nawet jeśli to by miała być inwestycja, która nie przyniesie zysków... Może warto to zrobić choćby po to, żeby nigdy nie moc powiedzieć: mogłam sie odważyć, a jednak stchórzyłam. Uwierzyłam światu, że to nie może się udać. A jeśli sie uda? Pisanie książek, to całkiem dobry zawód do połączenia z szyciem i robieniem tortów. Jeszcze jedna ścieżka do tego, żeby zacząć coś co będzie mogło zarabiać na mnie samo, jeśli się uda. Jeszcze jedna ścieżka która prowadzi mnie do tego mojego wymarzonego domku na wsi gdzie będę mogła prowadzić agroturystykę, nie bacząc na to, czy to przynosi zyski.

Myślicie, że jestem szalona?

Ciekawe ilu z was szczerze wątpiło, czy mój pomysł z zostaniem cukiernikiem jest choć w małej części sensowny?

Nawet ja w to wątpiłam, a jednak udało się.

I jeszcze chyba tak całkiem na wszelki wypadek wykupie sobie jakieś ubezpieczenie i zacznę sama odkładać na swą starość nie licząc na ZUS i inne opiekuńcze zapędy naszego państwa.

Czyli jeszcze jedna ścieżka prowadząca mnie do małego domku daleko na wsi. Domku bez sąsiadów za płotem, ale z solidnym łączem z internetem i kawałkiem urodzajnej ziemi...

sobota, 18 sierpnia 2007

A ze mam dzis dobry nastroj...

Nastroj taki bardzo kobiecy, zwlaszcza po rozmowie z Keri na temat rozpieszczania sie, ktoremu powinny ulegac kobiety...

Chcialabym sie oficjalnie przyznac do swej ostatniej slabosci...
Kolczyki z prawdzimywmi, morskimi czarnymi perlami i szafirami...

Wygladalabym w nich pieknie napewno.



pracowity dzien

Dzis skonczylam ostatni pracowity dzien tego tygodnia. Jutro moge odpoczac. Na jutro nikt nic nie zamowil, nic nikt nie chce. Jest wprawdzie wiele rzeczy ktore powinnam zrobic ale to co innego.

Nie spodziewalam sie, ze bede miala az tyle zamowien.
W ogole sie tego nie spodziewalam, ze bede sobie z nimi tak dobrze radzic.

No i jeszcze dzis podliczylam ile zarobilam i jeszcze zarobie w tym miesiacu i troszke sama siebie zadziwilam. Ja wiem, ze zarobilam jedynie polowe tego, co moj maz zarabia w swojej namniejszej w roku pensji, ale zdecydowanie wiecej niz kiedykolwiek do tej pory.

I jeszcze sie nie spodziewalam, ze bede z siebie taka dumna.