
Pamiętacie może sąsiadkę z góry?
Tę sąsiadkę, która zawsze wzywała policje z powodu naszych imprez, a później w cudowny sposób zmieniła się na lepsze i była dłuższy czas miła, aż tak mila, że przychodziła i sugerowała, że przepisze na mnie swoje mieszkanie, bo nie ma go komu przepisać, a później z znienacka napisała zamiast tego donos do spółdzielni, żeby zabroniono moim dzieciom bawić się w moim ogrodku, bo robią hałas?
No wiec byłam od jakiegoś czasu zła na nią, zwłaszcza, że jej skarga była całkowicie bez postawna, gdyż żadne prawo spółdzielni nie zabrania dzieciom bawić się w ogródku, nawet jeśli robią trochę hałasu. A ona przecież dostała do mnie numer na komórkę, żeby mogła dzwonić jak przeszkadzają jej za bardzo, a zamiast dzwonić napisała donos, choć ja zawsze, ale to zawsze reagowałam milo na jej prośby, żeby były ciszej i pilnowałam tego... Wiec byłam zła na nią.

A wczoraj, ona puka do mnie z niepewnym uśmiechem na twarzy i mówi, że potrzebuje mojej pomocy, bo zatrzasnęła sobie klucze i musi wejść przez okno i czy mogłaby postawić drabinę w moim ogródko. Wiec mowie, ze oczywiście i wpuszczam ją do siebie, bo jakoś nie umiem się za długo gniewać na ludzi, którzy czegoś potrzebują i ładnie proszą.
No i weszła z mojego ogródka do swojego mieszkania po drabinie, a za jakieś pól godziny przyszła do nas i przyniosła wielką kiść winogron ozdobioną wielka kokarda i podziękowała.
Czy ludzie nie są dziwni?
Po co ona pisze na mnie donosy do spółdzielni, jeśli mnie lubi?
A jeśli mnie nie lubi, to po co chce mi przepisać swoje mieszkanie?
Nie mogę tego zrozumieć.
1 komentarz:
Może jest niestabilna emocjonalnie? Jak pewnie połowa ludzi tylko w większym stopniu :)
Prześlij komentarz