niedziela, 30 września 2007

Moja slawa rosnie

Dzis zapukala do nas jedna z naszych mlodocianych sasiadek i oznajmila mi, ze jutro konczy 7 lat i zaprasza na urodziny moje dzieci wszystkie i chce tort z W.I.T.C.H.- a konkretnie z Hay Lin jesli mozna.

Ano mozna, mozana :) hehe

Szkoda, ze nie widzieliscie zaskoczonej miny jej mamy, ktora akurat wyjrzala z mieszkania i zobaczyla jak jej corka sobie zaradnie zorganizowala przyjecie urodzinowe hehe.

PS. I jeszcze jedno...
Zdedydowalam sie.
Zrobie to.
Otworze swoja cukiernie.
Juz niedlugo.
Zaraz po tym, jak wydam ksiezke.
I bedzie to najbardziej szalona rzecz jaka zrobilam w zyciu.
Bardziej szalona niz skoczenie na gleboka wode, gdy nie potrafilam plywac.
Bardziej szalona, niz jechanie stopem przez pol Polski, zeby zobaczyc kogos, kogo widzialam tylko raz w zyciu.
Bardziej szalonego niz pokazanie nagich piersi w centrum Warszawy.
Bardziej szalonego niz to co kiedykolwiek zrobilam.

A jednak nie bedzie to tak glupie.
Mam taka nadzieje przynajmniej...

czwartek, 27 września 2007

nianka od elektronicznego stworzenia.

Alicja kazala sobie kupic tamagotchi.
Bardzo dlugo chodzila i prosila mnie o to, az udalo jej sie popelnic tyle dobrych uczynkow, ze musialam poprostu sie zgodzic.
Kupilam tego nieszczesnego wirtualnego ktosia zamknietego w malym czerwonym pudelku i wtedy okazalo sie, ze w przedszkolu jest wprowadzony calkowity zakaz przynoszenia tych wirtualnych zwierzat.

I tak wlasnie, zmuszona placzem i szantazem zostalam nianka dla mlodej pandy o znajomo brzmiacym imieniu Hermiona i nieco zaskakujacym nazwisku Klatka.

Ale jak czlowiek moze odmowic, kiedy dziecko zalewajac sie lzami mowi: Mamo, pani nie pozwolila mi jej przyniesc do przedszkola, ale jak ja go nie bede karmic i sie nia opiekowac to ona zachoruje, albo ucieknie, albo mi zdechnie!!! musisz sie nia zajac!

heh. Na szczescie o 9 idzie sobie spac i spi cala noc :>

niedziela, 23 września 2007

heh caly tydzien nie pisalam nic, bo...

znów pracowity weekend za mną...
tym razem tortów było 15.
Po prostu jestem tak padnięta, ze nie mam nawet sil relacjonować :)

Zrobilam mase tortow, mozna je podziwiac w tortowej galerii... jednej i drugiej. Byl tort w ksztalcie myszki komputerowej i slubny tort ze sloniami i jeszcze ze zlotymi penisami i taki z jednym, ale za to czerwonym jak cegla :) Bylo mase dziwnych zamowien, wszystkie zdarzylam zrealizowac na czas, ale...

Byla tez pierwsza wpadka.
Pani nie odbierala swojego tortu sama, tylko przyslala po niego kogos, a kiedy zobaczyla juz w domu tort zadzwonila, zeby mi powiedziec, ze bardzo jest zawiedziona i tort jej sie bardzo nie podoba i ze mowila mi, ze to dla dziecka i ze ma byc ozdobny a on jest pusty i ma za malo rozyczek i perelek i zadnych falbanek!@##!!!

Tak wiec pani okazala mi zdecydowana dezaprobate.
Coz... powiedzialam, ze bardzo mi przykro, ze nie odpowiadal jej gustom, ale ze nie do konca rozumiem jej zastrzezenia i nie moge sie z nimi zgodzic.
tu zdjecie tortu, ktory wzbudzil tyle negatywnyuch emocji:

Rozumiecie o co chodzilo?

Na zdjeciu tego nie widac, ale suknia cala jest w srebrnym brokacie jeszcze, ale czemu do cholery nie ma falbanek, skoro pani mowila, ze to dla dziecka????

poniedziałek, 17 września 2007

narzedzia pracy

Pracowity weekend za mną.
W dwa dni musiałam zrobić 12 tortów. W tym dwa zamowiono na sobotę dopiero w piątek.

Ale i tak było fajnie, efekty były zadowalające, ludzie znów zachwycali sie smakiem, dostałam relacje od przyjaciółki ze ślubu jak każde kolejne piętro było coraz smaczniejsze i choć wszyscy byli już najedzeni po obiedzie pożarli calutki tort :)
Zawsze milo jest słuchać takich rzeczy :)
I kiedy zmęczona po całym dniu zbierałam narzędzia swojej pracy pomyślałam, ze sporo sie tego zebrało, przez ostatnie tygodnie...

wtorek, 11 września 2007

Empatia mojej corki

Zuzanna ostatnio zostaje ze mną sama w domu, w czasie gdy inne dzieci są w przedszkolu. Dzięki temu mogę sobie lepiej obserwować jej reakcje i zachowania. Ponieważ nie toleruję za dobrze oglądania w kołko tych samych bajek kiedy Zuzanna jak codziennie ogląda "tęczowe rybki" puszczam jej dźwięk na słuchawkach. Dzięki temu zaobserwowałam jak to dziecko zawsze komentuje akcje każdej z bajek :)
Zuzanna mianowicie przemawia do postaci z ekranu :)

I mówi im na przykład tak:
"Rybki! hej, słyszycie mnie? Słyszycie? Tam, nie płyńcie bo tam mieszka ten zły!"
a po chwili już bardziej zrezygnowana:
"Jak zwykle mnie nie słuchacie i zawsze jest potem to samo" (westchnienie)
i już takim pocieszającym milmy tonem:
"Dobra i tak was uratują"

:)

A dziś oglądała bajkę i nagle wybucha śmiechem i bijać brawo krzyczy: "haha! Brawo! Brawo dla tego psa!"

Strasznie śmiesznie się tego słucha :) A swoją drogą to takie milutkie, grzeczne dziecko jest :) heh :)

komiks mojego brata

http://sinuscamera.blogspot.com/search/label/Pustynna%20Opowie%C5%9B%C4%87

Moj brat bedzie wydawal komiks. Kto moze, niech mu tam klinknie na ankiete jak ma to zrobic :)

Mialam pisac o kolczykach

Miałam pisać o kolczykach, które zrobiła Evva i które to kolczyki bardzo pasują mi do dwóch moich fajnych bluzek, do których dotychczas nie pasowały mi żadne kolczyki. Wszyscy zapewne wiedza jak poważnie traktuję sprawę swoich licznych kolczyków i ich dopasowania do swoich ulubionych ubrań, ale wczoraj zdarzyło się coś innego.
Pamiętacie może sąsiadkę z góry?
Tę sąsiadkę, która zawsze wzywała policje z powodu naszych imprez, a później w cudowny sposób zmieniła się na lepsze i była dłuższy czas miła, aż tak mila, że przychodziła i sugerowała, że przepisze na mnie swoje mieszkanie, bo nie ma go komu przepisać, a później z znienacka napisała zamiast tego donos do spółdzielni, żeby zabroniono moim dzieciom bawić się w moim ogrodku, bo robią hałas?
No wiec byłam od jakiegoś czasu zła na nią, zwłaszcza, że jej skarga była całkowicie bez postawna, gdyż żadne prawo spółdzielni nie zabrania dzieciom bawić się w ogródku, nawet jeśli robią trochę hałasu. A ona przecież dostała do mnie numer na komórkę, żeby mogła dzwonić jak przeszkadzają jej za bardzo, a zamiast dzwonić napisała donos, choć ja zawsze, ale to zawsze reagowałam milo na jej prośby, żeby były ciszej i pilnowałam tego... Wiec byłam zła na nią.

A wczoraj, ona puka do mnie z niepewnym uśmiechem na twarzy i mówi, że potrzebuje mojej pomocy, bo zatrzasnęła sobie klucze i musi wejść przez okno i czy mogłaby postawić drabinę w moim ogródko. Wiec mowie, ze oczywiście i wpuszczam ją do siebie, bo jakoś nie umiem się za długo gniewać na ludzi, którzy czegoś potrzebują i ładnie proszą.

No i weszła z mojego ogródka do swojego mieszkania po drabinie, a za jakieś pól godziny przyszła do nas i przyniosła wielką kiść winogron ozdobioną wielka kokarda i podziękowała.

Czy ludzie nie są dziwni?
Po co ona pisze na mnie donosy do spółdzielni, jeśli mnie lubi?
A jeśli mnie nie lubi, to po co chce mi przepisać swoje mieszkanie?
Nie mogę tego zrozumieć.

niedziela, 9 września 2007

:)

Stala sie ostatnio rzecz ciekawa, zabawna i dziwna.
O 7 rano zadzwonil telefon. Ktos pytal czy umiem "naprawic" tort ktory zamowiono w cukierni, a ktory cukiernia zrobila zle.
No umiem, a co bym miala nie umiec, ale pytam sie na kiedy, a oni mowia, ze na juz. Wiec powiedzialam, zeby go do mnie przywiesc. No i naprawilam.
A przy okazji wdalam sie w rozmowe z panem ktory go przywiozl, a on opowiedzial mi o tym, ze ma na Marszalkowskiej sklep z prawdziwym jedzeniem, sprowadza tam wiejskie wedliny, sery, domowe wypieki i takie rozne inne rzeczy, ktore ludzie teraz chetnie kupuja, kiedy zalewa nas fala sztucznego zarcia.

I zapytal mnie, czy nie chcialabym piec dla niego ciast domowych :) Pewnie, ze bym chciala. Musze jutro zadzwonic do tego sanepidu i zapytac co musze zrobic, zeby mi dali legalnie piec ciasta.

A tu małe PRZED i PO

piątek, 7 września 2007

Pory Roku

Jeszcze niedawno ładnie mi było w pomarańczowych i zielonych barwach, jeszcze niedawno dobrze się czułam w brązach...
Teraz przyszła pora fioletów, a już niebawem dobrze mi będzie jedynie w bladym różu i czerni...
Zima idzie. Pora przefarbować włosy na czarno i kupić jasny podkład.

Takie to kobiece pory roku są...
heh.














czwartek, 6 września 2007

Miało, nie być więcej o mężu, ale...

Mój mąż, dzisiaj robiąc porządki w przedpokoju powiedział: "zniosę do piwnicy niepotrzebne buty, bo się tu zrobił bałagan..."
Zachwyciłam się w pierwszej chwili tą inicjatywą małżonka, ale nie na długo bo w następnej chwili usłyszałam:
"No dobrze, wybierz sobie trzy pary butów, które używasz, a resztę pakuję do wyniesienia"

Dłuższą chwilę tłumaczyłam mu, że absolutnie nie ma możliwości poradzenia sobie z 3 parami butów będąc kobietą, ale nie docierało to do niego. kazał mi zadzwonić do koleżanek i zapytać ile mają par butów.

Na szczęście koleżanki mnie nie zawiodły.
"Ja? jakieś 15 par", "Ja mam mało, tak z 10-12 par tylko"

Wiec postanowił na własnął rękę znaleźć kobietę, która nie przywiązuje wagi do takich kobiecych pierdół, ale się nie udało... Dobrze, że nie pomyślał o mojej mamie. Ona na pewno ma mniej niż 3 pary butów :>
Jednak radykalne, katolickie wychowanie potrafi zostawić piętno na całe życie...

W rezultacie zniosłam do piwnicy letnie buty i zostało mi siedem par tylko :) No i dwie pary ukryte w szafie ale ciii...

A jak się ma sześć lat, to trzeba sobie radzić tak:

niedziela, 2 września 2007