poniedziałek, 20 sierpnia 2007

nie no....

Nie mogę się opędzić od pracy.
Chyba za wcześnie zaczęłam podliczać miesiąc bo dziś przyjęłam 4 zamówienia...
heh. Ciągle nie mam jeszcze wyczucia ile dziennie jestem wstanie zrobić. Biorę zamówienia, trzęsę się cała czy zdążę, potem robię i czuję, że mogłam spokojnie wziąć jeszcze coś. A czasem ledwo nadążam i w ostatniej chwili doklejam ostatnie kwiatki...

Ale nauczę się...
Na pewno się nauczę.
nauczę się na pewno też mówić: "Nie niestety nie mogę, bo już mam dość pracy, a kiedyś muszę też wyjść do kina przecież, albo poczytać."

Na razie bardzo mi to ciężko przychodzi....

Ale biorąc pod uwagę tempo wiem, że będę musiała się nauczyć odmawiać. Albo podnieść cenę, bo zaczyna mi brakować wolnych godzin w czasie doby.

Idę skończyć piękną suknię ślubną dla pięknej panny młodej. Zdecydowanie to ostatnie zlecenie na takie poważne szycie. To jednak jest potworny stres dla mnie :) Nawet kiedy panna młoda jest taka mila i w ogóle nie marudzi tylko sie zachwyca. Dziś mi sie śniło, że zrobiłam po każdej stronie inną liczbę dziurek do sznurowania i to wyszło na jaw w dniu ślubu dopiero...

chociaż ślubny tort też mnie stresuje, bo dziś mi się śniło, że panna młoda zadzwoniła i powiedziała, że zamiast 60 osób będzie jednak 20 i że chce mniejszy tort, a ja miałam tylko taką dużą paterę i nie miałam co zrobić z tym fantem... i to wszystko w jednym śnie.

Śluby wyzwalają koszmarne wizje. Nawet jeśli to nie nasze śluby...

Trzymajcie się panny młode :) Nie zazdroszczę. Choć dziś jak włożyłam na chwilę tę suknię, to coś mi w serduszku załomotało z zazdrości, że sobie sama takiej nie uszyłam...

heh kobiety :)

Brak komentarzy: