niedziela, 28 października 2007

dzis czytajac najnowsze futerkowce

Przypomnial mi sie Macka rycerz Chaosu na swym rumaku o wiele mowiacym imieniu Prędki :)

taka tam notka z uzdrowiskowego letargu


Jestesmy w Iwoniczu Zdroju od tygodnia juz.
Pojechalismy na wyjazdowy kurs prawa jazdy.
Nie wiem, czy cos z tego bedzie, jak chodzi o prawo jazdy, ale napeno jest to ciekawe doswiadczenie. Pobyc z w wlasnym mezem 2 tygodnie sam na sam :)
Po 10 latach to jest az dziwne :)

Jezdzimy po pogaorkach, jemy w stolowce naszego pensjonatu i zastanawiamy sie nad naszym zyciem.



Napisalam z nudow listy do wszystkich ktorych adresy moglam sobie przypomniec. Przekonalam sie co kto mial mi do powiedzenia.
Obejrzalam nowy odcinek Ekipy dostany cudem w tutejszym kiosku.
Poszlam do jaskini solnej po oddychac jodowanym powietrzem.
Nie zmusialam sie do odwiedzenia silowni, choc trzy razy zmierzalam juz w tamtym kierunku.
Oddawalam sie leniwemu lezeniu na fotlu masujacym utwierdzajac sie w przekonaniu, ze musze cos takiego zdobyc na wlasnosc...
Myslalam o tym jak najpewniej inwestowac swoje pieniadze.
Odbieralam telefony z prosbami o rady w sprawie wlasnorecznie pieczonych tortow.
Dowiedzialam sie, ze rpg-pl powiekszy sie o kolejna mala dziewczynke.
Usilowalam dwa razy bez skutecznie pojsc na poranna gimnastyke.
Podjadalam paniom z wczasow odchudzajacyh dietetyczne zarcie, kiedy one podjadaly nam jajka w majonezie.
Pobluzgalam sie z instruktorem jazdy, zostalam nazwana smarkula i gowniara i wciaz nie wiem jak to sie stalo, ze dalam sie wciagnac w ta cala pyskowke jak za czasow wczesnej podstawowki.
Napisalam mase pocztowek dla dzieci.
Wychodzac na spacer delektowalam sie tym, ze oddajac klucz w recepcji moglam powiedziec: niech ktos tam wpadnie i posprzata.
Odwiedzilam urocze male zrodlko zwane Bełkotką, dla ktorego warto odwiedzic Iwonicz Zdroj. Posluchalam jak Belkotka belkocze, co bylo naprawde zabawne i zalowalam troche ze nie ma z nami dzieci, zeby tez mogly tego posluchac.
Zjadlam lody na uroczym drewnianym tarasiku tutejszej kawiarenki.
W drugiej grzalismy sie prz kominku pijac kawe.
Odwiedzilismy pijalnie wod i nie zdecydowali sie na napicie sie zadnej z nich...

Jednym slowem leniwie przelewamy czas przez palce w uzdrowiskowym letargu.
Czas plynie tu tak wolno tak szybko za razem.

Napisze cos wiecej jak wroce.

sobota, 20 października 2007

lisek :)

Robilam tort na wzor dziecinnego obrazka :)

piątek, 19 października 2007

paskudny dzien...

Mam paskudny dzien.
Wszystko sie nie udaje, wszystko leci mi z rak.
Zmarnowalam dzis wiecej surowcow niz przez ostatnie pol roku.

Jest mi tak cholernie zle i nie ma mnie kto przytulic.
Meza nie ma.
Nawet telefonu nie odbiera.

Tak cholernie bym sie chciala przytulic do kogos i uslyszec
"Nie martw sie, bedzie dobrze. Dasz rade"

Latwo sie jest poryczec w taki dzien.
Trudniej sie pozbierac.

Ide skonczyc to co musi byc skonczone.

wtorek, 16 października 2007

wybory

Sluchalam debat coraz bardziej zdruzgotana wyborem, ktorego bede musiala dokonac..
Jak mozna wybrac pomiedzy tymi, ktorzy mowia o zrobieniu tego co popierasz, lecz nigdy nie beda mieli dosc jaj by to faktycznie zrobic, a tymi, ktorym wierzysz w dotrzymanie obietnic tyle ze ich obietnice sa twoim sennym koszmarem.

Rzucalam sie i miotalam miedzy kandydatami, ktorzy byli dla mnie tak samo obcy, zmienialam zdanie kilka razy na dzien i czulam coraz wieksza przed wyborcza panike.

A dzis. Dzis wszystko stalo sie proste:
http://www.rmf.fm/fakty/?id=124371&temat=101

Moj kandydat idelany :)
Juz nie zmienie zdania.

niedziela, 14 października 2007

niedziela, 7 października 2007

radio gra

Kiedyś bardzo dawno temu, jeszcze gdy mieszkałam w małej wiosce znanej pod nic nie przesadzoną nazwą Samoklęski, w małej rozlatującej się chałupce, pozbawiona kontaktu ze światem wyprosiłam od mojej mamy możliwość zagospodarowania sobie jako mój pokój małego pomieszczenia gospodarczego, bez najmniejszego nawet okna. Tam właśnie w długie zimowe wieczory rozpalałam ogień w piecu i po ciemku przy lekkim, migoczącym blasku płomieni pełgających po ścianach i suficie, leżałam na łóżku słuchając nocnych audycji w trójce i zalewałam się łzami z powodu niezmierzonego wprost bólu egzystencjalnego, oraz niemożności zobaczenia w najbliższym czasie, czyiś miodowych oczu...
Nocne audycje w radiu zawsze mi przypominały o tych oczach, a to przez to, że ich właściciel nadawał w eter swe nie legalne audycje, które jednak nie docierały wtedy ku mej rozpaczy do zapyziałej wioski w której mieszkałam.
I dałabym sobie wtedy palce poucinać, żeby w te długie zimowe wieczory, kiedy nie miałam szans spotkać Go nad wodą, móc słuchać w radiu Jego głosu cokolwiek by mówił...

Już wam chyba kiedyś opowiadałam o tym, jak się spotkaliśmy po latach i jak sie okazało, że jego audycje były nadawane jeszcze długie lata i objęły zasięgiem nie tylko moją małą wioskę, ale też różne okoliczne wsie i miasteczka.

A teraz, teraz można powiedzieć, że moje marzenie się spełniło.
Co tam, że o jakieś 12 lat za późno....
Dobra strona jest taka, że nie muszę sobie ucinać palców :)

Radio Rebelia powraca na antenę, zupełnie niezależne i zupełnie legalne tym razem, a Ja poczułam się przez chwilę znów jak ta 15 latka czekająca niecierpliwie na wielką inaugurację, która odbędzie sie 8 listopada o 19:49.

I na pewno jeszcze będę o tym mówiła, gdy termin będzie bliższy...

wtorek, 2 października 2007

Lato, lato i po lecie.

Zima idzie.
Nowe odcinki wszystkich seriali, które zwykłam oglądać zalały mnie falą, której nie jestem w stanie ogarnąć.
Pierwszy raz od nie wiem jak dawna, nie wiem po prostu od czego zacząć.
Oddałam swój wypasiony puder do opalonej cery Basi, która właśnie powróciła z trzy tygodniowego pobytu we Włoszech, a ja wróciłam do swojego jasnego podkładu.
Włosy jak zawsze zima czarne.
Tym razem czerń fioletowa.
Przynajmniej do czasu aż ostatnie resztki opalenizny nie zniknął.

A ja jak zawsze w jesienno-zimowych nastrojach zaczęłam sentymentalnie oglądać się wstecz.
Zapisałam się do portalu nasza-klasa.pl i odnalazłam znów kilka osób zagubionych podczas moich licznych przeprowadzek.
Niestety trochę powiało smutkiem i nędzą.
Niemal wszyscy coś warci ludzie siedzą na emigracji, albo zamierzają wyjechać niebawem...
I wciąż mam w pamięci jak koledzy martwili sie o mnie, że wagaruję, imprezuję, romansuję tylko do szkoły chodzić mi się nie chce.
Wszyscy sie martwili.
Pokończyli studia.
A teraz ja martwię się o nich, kiedy tyrają jako siła robocza w zagramanicznych fabrykach.
To nie jest sprawiedliwe.
Przecież mieli racje.
To mi nie powinno sie bylo udac.


A żeby nie kończyć tym ponurym nastrojem- Nowa twarz kaszy manny: