sobota, 12 stycznia 2008

heh

Wlasnie odkrylam dzis, ze jestem w stanie odizolowac sie od niekorzystnych czynnikow zewnetrzych i pracowac w pelnym skupieniu zupelnie ignorujac to, ze na okolo mnie szaleje male tornado robiac wielkie szkody.

Odkrylam tez niestety ostatnio, ze jestem w stanie rozwiazac kazdy problem i zarzegnac kazdy konflikt zwiazany z moja praca z usmiechem na ustach zachowujac cieply, zyczliwy spokoj tak dlugo dopuki klient nie zniknie za drzwiami. Niczego sie juz nie boje.
Dopiero kiedy wychodza kurwiam i zgrzytam zebami.
Nawet maz byl pod wrazeniem sluchajac jak rozwiazuje zaisniale z mojej i z nie mojej winy nieporozumienia.

Dzis zrobilam piec tortow. Wsztstkie przed 14:00 zostaly oddane. Teraz koncze suszyc glowe i na 16:00 zamierzam juz byc na wernisazu znajomego fotografa. I nie wroce do domu dopuki maz z dziemi nie sprzatna tego co zrobili wspolnie z kotami kiedy ja robilam te swoje piec tortow dzis rano. Bede sie bawic, ogladac zdjecia i pic szampana, a jak bedzie trzeba to pozniej pojde do kina, ale nie wroce dopuki oni nie zrobia z tym porzadku.

A nie... musze wrocic. Na jutro znow trzy torty do zrobienia.
Szlag.

I na pocieszenie nagi tort macho o smaku capucino... heh To sie nazywa niezle CIACHO! :))

czwartek, 10 stycznia 2008

:)

Dziś przez chwilę było prawie czysto.
Byłam zadowolona z siebie, dopóki nie przebiegło przez mój dom potrójne tornado i nie zostawiło za sobą śladów bosych stóp, rozbitego słoika dżemu, rozlanego soczku, śladów małych, lepkich łapek na drzwiczkach świeżo umytych szafek....

To nic.
Widziałam to przez chwilę.
Tak będzie wyglądał mój dom kiedyś...