poniedziałek, 16 czerwca 2008

radosno-smutny misz-masz.

I znow zakrecona, zagubiona, zdolowana, ucieszona nie mam pojecia czego oczekuje i dokad zmierzam. Lokalu wciaz nie mam i znow cos co mialo byc piekne przemknelo mi kolo nosa.
Czemu nikt nie chce gastronomii u siebie? heh. Chyba wiem.
Po kolejnej lokalowej porazce, pocieszyl mnie moj byly. Nie ma to jak pogadac z bylym. Slowo daje. Czasem ciesze, sie ze na kazda troske mam jakiegos innego bylego co zrozumie, pocieszy, doradzi. Grzesiek - specjalista od pocieszania, gdy z firma nie wychodzi. Kiedy dawno temu bylismy razem i mielismy jeszcze powazne plany na wspolna przyszlosc chcielismy razem otworzyc jakis lokal. Teraz on otwiera swoj w Lublinie, a ja swoj w Warszawie. W tym samym czasie. Wciaz podobne problemy z tym mamy. Swietnie mozna uzyskac konstruktywne pocieszenie.

Ze zlych rzeczy- sciga nas skarbowka. Z dobrych- Keri obiecala, ze pomysli nad tym jak sie mozna odwolac od ich strasznie brutalnej decyzji.

Z dobrych rzeczy granat znow kwitnie, a dzieci sa chyba dosc duze, ze jeden kwiat przetrwal dosc dlugo by wytworzyc zalazek owocowy i calkiem mozliwe, ze po tylu latach w koncu doczekam sie na wlasne granaty.

Ze zlych rzeczy wciaz nienadazam z praca, nie moge schudnac tak duzo jak bym chciala, dom tonie w chaosie.

Z dobrych rzeczy dzis mialam caly dzien wolnosci wiec moglam umyc okna i podlogi. To bylo dziwne uczucie. Bardzo dziwne.

Ze zlych rzeczy. Ogrodzienca nie bedzie. To bardzo, bardzo smutne dla mnie. Patrze jak miejsce kiedy ogrodzieniec powinien sie odbyc zapelnia sie w moim kalendarzu zleceniami. To smutne jakies takie i przygnebiajace.

Chce juz miec ten lokal i juz zaczac i juz miec spokoj i sznase na to, ze bedzie wszystko dobrze.

Dzis stalam w sklepie i patrzylam na laptopy. Chcialam wyjac karte kredytowa i kupic jeden i zabrac go do domu. Tak poprostu jak kupuje sie bulki na sniadanie.
Mam ta ksiazke na koncu palcow gdzies, ale nie umiem sie skupic w domu, gdybym miala laptopa moglabym ja pisac we wszystkie swoje wolne wieczory siedzac gdzies w empiku. Tak dokladnie widze, rozdzial po rozdziale i nawet nie o to chodzi, ze chcialabym ja wydac. To chyba bardziej proba przekonaia siebie, ze jeszcze wiele przedemna, ze jeszcze mozna miec wszystko.

Jak zawsze gdy siadam przy klawiaturze spod moich palcow plynie niczym nie skrepowany belkot. heh

Dobranoc

Brak komentarzy: