piątek, 6 czerwca 2008

nie do wiary.

Musialam dzis sklamac klientce w kwestii przesuniecia odbioru tortu, bo zwyczajnie prawda bylaby zbyt glupia, zeby w nia mogla uwierzyc.

heh

Opiekunka zadzwonila rano, ze nie moze dzis przyjsc wiec zostalam sama z Zuzia, mialam duzy zapas czasu, wiec mimo tego moglam jeszcze sie wyrobic, ale chodzenie gdziekolwiek z Zuzia trwalo dluzej niz trwaloby gdybym szla sama wiec powoli docieralam do granicy czasu, poza ktora bym sie jednak nie wyrobila i wtedy (wracalismy wlasnie taksowka z cechu spozywcow) Zuzanna zwymiotowala na mnie i na pol taksowki. Musialam zaplacic gosciowi ekstra, przejsc zarzygana totalnie z Zuzia na rekach przez podworko, przebrac sie, wrocic i pomoc gosciowi wyczyscic taksowke a potem wrocic do domu i wziac prysznic. I wtedy okazalo sie, ze w naszym ogrodku lezy ledwie dyszaca Kuna i ze jest zdychajaca praktycznie, zapewne chora a moja sasiadka jest z Ukrainy i nie mogla sie dogadac z naszymi sluzbami porzadkowymi, bo zadzwonila na policje, policja przyjechala, obejrzeli zwiertzatko i powiedzieli, ze sie tym nie zajmuja. Tak wiec musialam przelozyc odbior tortu o godzine i zajac sie dzwonieniem po ludziach, ktorzy zajeliby sie sprzatnieciem zdechlej juz fkuny z naszego ogrodka. Nikogo nie udalo mi sie do tego namowic i ostatecznie maz sasiadki wywalil ja do smietnika.

heh

Zadzwonilam do klientki i powiedzialam:
Przepraszam, czy moglybysmy sie umowic na godzine pozniej, bo opiekunka do dziecka nie dotarla na czas i jakas taka spozniona jestem teraz.

Pomyslalam, ze zarzygana taksowka i zdechla kuna to moze byc zbyt wiele dziwactwa na jeden telefon :>

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

nie uwierzyłaby :)

yae