Odkrylam tez niestety ostatnio, ze jestem w stanie rozwiazac kazdy problem i zarzegnac kazdy konflikt zwiazany z moja praca z usmiechem na ustach zachowujac cieply, zyczliwy spokoj tak dlugo dopuki klient nie zniknie za drzwiami. Niczego sie juz nie boje.
Dopiero kiedy wychodza kurwiam i zgrzytam zebami.
Nawet maz byl pod wrazeniem sluchajac jak rozwiazuje zaisniale z mojej i z nie mojej winy nieporozumienia.
Dzis zrobilam piec tortow. Wsztstkie przed 14:00 zostaly oddane. Teraz koncze suszyc glowe i na 16:00 zamierzam juz byc na wernisazu znajomego fotografa. I nie wroce do domu dopuki maz z dziemi nie sprzatna tego co zrobili wspolnie z kotami kiedy ja robilam te swoje piec tortow dzis rano. Bede sie bawic, ogladac zdjecia i pic szampana, a jak bedzie trzeba to pozniej pojde do kina, ale nie wroce dopuki oni nie zrobia z tym porzadku.
A nie... musze wrocic. Na jutro znow trzy torty do zrobienia.
Szlag.
I na pocieszenie nagi tort macho o smaku capucino... heh To sie nazywa niezle CIACHO! :))
